„Masa ludzi jest na campo czyli po prostu w polu. Powyjeżdżali, bo zwyczajnie brakuje jedzenia. A tam przynajmniej coś wykopią. Ludzie tu w Conce mówią, że jednego dnia jedzą, ale drugiego już nie. To co przygotowaliśmy to znowu kropla w morzu. Ale jak powiedziała jedna pani „może na 3 dni wystarczy”. Nic wielkiego, bo mięso w puszce, mąka, ryż, makaron, papier higieniczny, jakieś przyprawy, olej, cukier, woda, „zupki chińskie”... jednym słowem to, co się nie popsuje w takim upale” - relacjonuje ks. Tomasz Fajt.
Ludzie nie mają tam kont, kart, czy dostępu do służby zdrowia. W domach nie ma lodówek. Często nie ma prądu czy po prostu bieżącej wody. „Dlatego wszystkie ręce na pokład i pomagamy. Zobaczymy do kiedy to wszystko potrwa. Odwiedziliśmy 30 rodzin. Przeważnie byli to chorzy, starsi, schorowani, rodziny wielodzietne. I za każdym razem podziękowaniem był naprawdę szczery uśmiech, spojrzenie pełne wdzięczności, łzy wzruszenia. Dziękujemy za wasze wsparcie - to duchowe i materialne, bo to też dzięki wam można robić więcej. Działamy” - dodaje misjonarz.
W boliwijskim Concepcion pracuje dwóch tarnowskich misjonarzy: ks. Tomasz Fajt i ks. Tomasz Kaczor.