Rok 1846 to dla historii seminarium tarnowskiego mało optymistyczna data. Jak wiemy z poprzednich odcinków naszego cyklu w skutek nieudanego powstania, a następnie dużej inwigilacji i ostrego nadzoru policyjnego ze strony administracji austriackiej wielu kleryków, a także przełożonych musiało pożegnać się z murami seminarium. Biskup wraz z kadrą profesorów musieli zmierzyć się z kwestią narastającego napięcia pomiędzy władzami państwowymi, a seminarium duchownym. Z jednej strony, choć narzucona, to jednak legalna władza cesarska, z drugiej rosnący w siłę duch narodowy, wzywający wszystkich bez wyjątku, do podjęcia walki o niepodległość.
Nieudane powstanie, wystąpienie chłopskie, nie ugasiły pożaru rewolucji społecznej, który z Zachodu rozciągał się również nad ziemie polskie. Polacy łączyli wyzwolenie społeczne z wolnością polityczną. Jeżeli ruch narodowo – rewolucyjny miał odnieść sukces, to należało zmobilizować cały naród. Szczególną częścią tego narodu było duchowieństwo. W polskich realiach to właśnie ambona mogła być wręcz jedynym narzędziem rewolucyjnej propagandy, a plebania schronieniem dla emisariuszy i spiskowców.
Przed 1848 rokiem dla władz austriackich było oczywiste, że w seminarium tarnowskim nadal istnieje duży element konspiracyjny, który nie wykazuje lojalności wobec cesarza i całej monarchii. Starosta tarnowski Breinl uważał, że tylko jeden na stu kleryków zasługuje na to, żeby go nie zamknąć. Dlatego też atmosfera nieufności i podejrzeń ze strony władz austriackich była coraz większa. W tym czasie wydano decyzję o upaństwowieniu Instytutu Teologicznego, co z jednej strony miało się wiązać z uzyskaniem statutu akademickiego i wyższych dotacji dla profesorów, ale z drugiej z jeszcze większym uzależnieniem zakładu przez administrację państwową.
Aby przeczytać całość, przejdź na stronę Tarnowskiego Gościa Niedzielnego - kliknij TUTAJ.